Pułapka doskonałości
- Radek Ch
- 18 wrz 2022
- 4 minut(y) czytania

Długo nic nie napisałem, a wzięło się to z tego, że przeżywam kryzys, do którego nie chciałem się przyznać przed samym sobą., a co dopiero przed Wami, którzy to czytają. No bo jak to? Człowiek, który tyle pisze o radzeniu sobie z różnymi kryzysami, złymi nawykami myślowymi może przeżywać kryzys, a może nawet i depresję? A no właśnie. Mogłem dalej tłumić w sobie te wszystkie emocje, lęki i strach i udawać kogoś, kogo obraz zbudowałem sobie mozolnie przez ostanie parę lat, pisząc tego bloga i książkę o jakże wspaniałym tytule „Przywyknąć do dobrego”. Przyznam się Wam, że miałem wręcz takie myśli, żeby poprosić wszystkich, którzy czytali bloga i książkę, żeby o tym zapomnieli i wyrzucili to do kosza, bo to nie działa.
Na szczęście wstrzymałem się od tego kroku. Ale od początku.
Parę okoliczności, które ostatnie mnie dopadły, sprawiły, że zacząłem wątpić w to wszystko co najpierw przeczytałem a potem opisałem. Zacząłem wątpić w to, że mogę być szczęśliwy, zmieniając swoje nawyki myślowe i budując swoją większą świadomość. W ostatnim czasie, rzeczywistość zaczęła mnie mocno doświadczać. Po raz kolejny straciłem pracę, rozpadł się mój związek i życie stało się nieznośne i bez pespektyw. Przynajmniej tak to wtedy odebrałem. Przypomniałem sobie jednak pewna prawdę, którą zaczerpnąłem z nurtu TSR, czyli Terapii Skierowanej na Rozwiązanie (choć nie jest to wymysł tego akurat nurtu, ale w tym nurcie zetknąłem się z tą prawdą). Ta prawda brzmi: „Wszystko dzieje się po coś”. No dobra, ale po co ta moja depresja? Po paru tygodniach huśtawki nastrojów zdecydowałem się na terapie, oczywiście w nurcie TSR. Może trzeba poszukać pomocy, pomyślałem i zapisałem się na spotkanie z terapeutką. Oczywiście kosztowało mnie to wiele. Mój zbudowany przeze mnie obraz samego siebie krzyczał NIE – to zagraża temu, co o sobie myślisz!. I wtedy natknąłem się na ciekawą książkę – Narcyzm – Zaprzeczenie prawdziwemu Ja - Alexsanda Lowena. Już na pierwszych stronach odnalazłem to, co powinienem był odnaleźć. Mam charakter narcystyczny! A ściślej rzecz ujmując – charakter falliczno-narcystyczny. Polega to mniej więcej, w dużym uproszczeniu na tym, że buduję sobie obraz kogoś, kto swoim wizerunkiem chce być atrakcyjny dla siebie, świata, a przede wszystkim dla kobiet. Dostrzegła to moja była partnerka, ale oczywiście nie chciałem wtedy w to wierzyć.
Trochę mnie ta myśl zdołowała ale trudno mi było temu zaprzeczać. To co jest najważniejsze, to uświadomiłem sobie, że jak każdy narcyz mam problem z identyfikowaniem się z własnymi uczuciami, z wyrażaniem własnych emocji, nawet z ich dostrzeganiem w sobie. Dlatego buduję swój fałszywy obraz, żeby dalej odcinać się od uczuć. Żeby nie przeżywać czegoś, co jest trudne. Może by to i było dobre lekarstwo na trudne chwile, gdyby nie to, że odcinam się też od tych dobrych uczuć. Trudno mi przeżywać radość, współczucie czy miłość. Życie staje się więc bezsensowne. To odkrycie początkowo dało mi w łeb. Pomyślałem – i co teraz? Jak to zmienić? Poczułem przypływ depresyjnych myśli, które w połączeniu z okolicznościami zewnętrznymi nie wróżyły rychłego rozwiązania. Stąd decyzja o terapii. Ciekawe, że kiedy powiedziałem o tym znajomemu, zdziwił się bardzo. Skwitował to słowami: Ty idziesz na terapię? Kolejny dowód na to, że mój „wspaniały” wizerunek człowieka pozytywnie myślącego i zgłębiającego duchowe mądrości mocno funkcjonuje w moim otoczeniu.
Zacząłem więc terapię. TSR (Terapia Skierowana na Rozwiązanie) zakłada, że każde spotkanie z terapeutą jest ostatnim spotkaniem. Inaczej mówiąc na spotkaniu szuka się rozwiązania dotyczącego przyszłości a nie służy stawianiu hipotez dlaczego jest tak a nie inaczej. Nie szuka się winnych tylko rozwiązania dla klienta. Z racji mojego lenistwa i niechęci do długotrwałych terapii, zdecydowałem się właśnie na ten nurt. Niestety nie da się uniknąć choćby zarysowania przeszłości, żeby uzyskać wgląd w to czego się chce uzyskać w trakcie takiej terapii. To co mnie mocno zaskoczyło, to fakt, że chyba po raz pierwszy opowiadając o ciężkich zdarzeniach z przeszłości rozpłakałem się. Chyba pierwszy raz dałem sobie pozwolenie na przeżywanie emocji, na które wcześniej reagowałem zaciśniętymi zębami. Nie bardzo wiem dlaczego akurat wtedy tak zareagowałem, bo opowiadałem o tym wiele razy i traktowałem tą opowieść jako potwierdzenie swojej siły.
Dostrzegłem pewien schemat, który się powtarza od jakiegoś czasu. Utrata kolejnej pracy, rozpad związków i zaciskanie zębów. To wszystko działo się pewnie w obronie mojego skrzętnie budowanego obrazu. Nie mogę przecież pozwolić sobie na słabość. Podnoszę się z każdej porażki. Oczywiście zapomniałem już ile lęku i strachu oraz poczucia odrzucenia dostarczała mi każda taka sytuacja. Lepiej było wypierać te emocje i tkwić w fałszu. Nikt nie lubi słabeuszy, a kobiety szczególnie.
Dostałem ciekawe zadanie domowe. Polega ono na tym, żeby spróbować wypisać sobie te wszystkie sytuacje i zaobserwować siebie, patrząc na to zupełnie z boku. Tak jakbym oglądał film. Bez oceniania. A następnie spróbować znaleźć odpowiedź po co to wszystko się wydarzyło. Jestem w trakcie tego zadania więc trudno byłoby już teraz definitywnie zadeklarować, że wiem. Może też zdarzyć się, że nie znajdę tej właściwej odpowiedzi i będę musiał poczekać na kolejną lekcję. Bo wierzę, że wszystko co się nam przytrafia jest lekcją i będzie się przytrafiać, dopóki nie będę wiedział po co, dopóki nie odrobię tych lekcji. Tak przynajmniej wygląda to, co wcześniej opisałem jako schemat okoliczności, który mnie spotyka.
Pomimo tego, że wciąż nie mam jednej odpowiedzi, już teraz widzę sens tej terapii. Zyskałem świadomość swojego odcięcia od uczuć, swojego narcyzmu. Początkowo pojawił się duży dyskomfort. Nie chciałem zrywać ze swoim obrazem. Teraz jednak, jak zacząłem siebie baczniej obserwować czuję ulgę. Po pierwsze zyskałem świadomość mojego narcyzmu. Po drugie mam teraz wolność do tego, by przeżywać smutek, lęk, strach, niepewność.
To nie koniec moich poszukiwań odpowiedzi na pytanie – po co?
Czytałem gdzieś w przepastnych Internetach taką sentencję: „Każdego dnia staraj się stawać lepszym sobą”.
Moim zdaniem nie potrzebuję być lepszym sobą. Nie potrzebuję być doskonałym. Potrzebuję być prawdziwy. A tego typu porady mogą być szkodliwe. Rozwój nie polega na stawaniu się lepszym, a na odkrywaniu siebie, który już jest najlepszy z możliwych.
Comments